Oscary rozdane. Nie obyło się bez zaskoczeń. Poznajcie wszystkich laureatów!

Tegoroczna ceremonia rozdania najważniejszych nagród w świecie kina była bez dwóch zdań inna niż wcześniejsze. Widzowie mogli poczuć się bliżej gwiazd, poznali lepiej ich historie, to jak zaczynali swoją przygodę z kinematografią, a wydarzenie było bardzo kameralne, jak na jego rangę, a w przemówieniach laureatów nie zabrakło polityki. Zgodnie z przewidywaniami Akademia zdecydowała, że to “Nomadland” jest najlepszym filmem, a Oscar dla najlepszego reżysera trafił w ręce odpowiedzialnej za tą produkcję Chloe Zhao, która jest drugą kobietą w historii, a pierwszą Azjatką, która może pochwalić się tym wyróżnieniem. Niemałym zaskoczeniem były nagrody dla najlepszej aktorki i aktora. Statuetkę odebrała Frances McDormand za “Nomadland”, która stwierdziła, że ten film trzeba obejrzeć na jak największym ekranie, zachęcając widzów do wybrania się do kin. Aktorka pokonała Carey Mulligan i Violę Davis, które były typowane na faworytki. Natomiast Oscar dla Anthony’ego Hopkinsa za rolę w filmie “Ojciec”, który został najstarszym aktorem z tą nagrodą w historii (ma 83 lata), wzbudził zagorzałą dyskusję w sieci. Sporo internautów uważa, że powinna ona trafić pośmiertnie do Chadwicka Bosemana za rolę w “Ma Rainey: Matka Bluesa”, który nagradzany był wcześniej większością filmowych nagród. My nie mamy jednak żadnych wątpliwości, że oboje zagrali rewelacyjnie, jednak jak trafnie zauważyła Yuh-Jung Youn odbierając statuetkę dla najlepszej aktorki drugoplanowej za swoją kreację w “Minari”, wszyscy są wspaniałymi aktorami i aktorkami, a tego wieczoru jedni mają po prostu więcej szczęścia niż pozostali.

 

Zgodnie z zapowiedziami tegoroczna gala rozdania Oscarów była niczym plan filmowy, a zaproszeni goście nie musieli mieć założonych maseczek w trakcie transmisji. Cała uroczystość odbyła się na dworcu kolejowym Union Station w Los Angeles, natomiast w opustoszałej sali Dolby Theater mogliśmy podziwiać wyłącznie Bryana Cranstona, który wręczył tam Oscara dla organizacji charytatywnej. Nominowani łączyli się z Los Angeles z wielu lokalizacji na świecie, m.in. z British Film Institute w Londynie, gdzie zgromadziło się bardzo dużo gwiazd, z Sydney, czy Paryża.

Wydarzenie rozpoczęło się od longshotu, podczas którego obserwowaliśmy Reginę King idącą przez teren całej gali, niczym Jackie Brown w filmie Quentina Tarantino. Była ona pierwszą prowadzącą i wręczyła Oscary w kategoriach: najlepszy scenariusz oryginalny oraz najlepszy scenariusz adaptowany. W pierwszej kategorii statuetka powędrowała do Emerald Fennell za film “Obiecująca. Młoda. Kobieta”, natomiast drugą nagrodę odebrali Florian Zeller i Christopher Hampton za “Ojca”, co było pierwszym zaskoczeniem tego wieczoru, bowiem za faworyta uznawano “Nomadland”. Co ciekawe poznaliśmy również sporo nieznanych wcześniej informacji odnośnie nominowanych, tak np. Aaron Sorkin swoją przygodę z kinem rozpoczął od sprzedawania popcornu!

Następnie poznaliśmy zwycięzcę w kategorii najlepszy film międzynarodowy, tu zgodnie z przewidywaniami statuetka trafiła do “Na Rauszu”. Nagrodę tanecznym krokiem odebrał Thomas Vinterberg, który w niezwykle emocjonalnej przemowie nagrodę zadedykował swojej córce, która zginęła w wypadku samochodowym 4 dni po rozpoczęciu zdjęć do filmu.

 

Laura Dern wręczyła Oscara dla najlepszego aktora drugoplanowego, którą odebrał Daniel Kaluuya za rolę w filmie “Judas and The Black Messiah”. Aktor w swoim zabawnym przemówieniu zwrócił uwagę na to, że każdy powinien celebrować życie.

Dwa Oscary zarówno za charakteryzację, jak i kostiumy trafiły w ręce twórców “Ma Rainey: Matka Bluesa”. Nic dziwnego, bowiem Viola Davis w filmie wygląda wręcz jakby się topiła od środka, a stroje są niesamowite.

Nagrodę dla najlepszego reżysera wręczył łącząc się z Seulu Joon-ho Bong, reżyser “Parasite” i zeszłoroczny laureat w tej kategorii. Nominowanych przedstawił w bardzo ciekawy sposób, bowiem każdemu z nich wcześniej zadał pytanie, jak wyjaśniłby dziecku w 20 sekund, czym jest reżyserowanie. Dla Thomasa Vinterberga (“Na Rauszu”) filmowanie to skok w przepaść, a Lee Isaaca (“Minari”) powiedział, że film powinien odwzorowywać życie. Chloe Zhao (“Nomadland”) stwierdziła, że reżyserowanie jest jak zrzucanie skóry i wcielanie się w inną postać, Emerald Fennell (“Obiecująca. Młoda. Kobieta”) powiedziała, że to spełnienie jej marzeń, choć czasami bywa makabryczne, natomiast David Fincher (“Mank”) powiedział, że jest 100 sposobów na nakręcenie każdej sceny, lecz tak naprawdę są tylko dwa: dobry i zły. Statuetka jak już wspomnieliśmy trafiła w ręce Chloe Zhao.

Bez większych zaskoczeń Oscary za najlepszy dźwięk i montaż trafiły w ręce ekipy filmu “Sound of Metal”, a najlepsze efekty specjalne w zeszłym roku oglądać mogliśmy w produkcji Christophera Nolana “Tenet”.

 

Najlepszym filmem krótkometrażowym okrzyknięto “Dwóch Nieznajomych”, czyli historię czarnoskórego mężczyzny uwięzionego w pętli czasu, który jest zmuszony do wikłania się od nowa w tą samą awanturę z policjantem. Produkcja niezwykle aktualne w świetle zabójstwa George’a Floyda i niedawno skazanego za to policjanta. Oscar za najlepszy krótkometrażowy film animowany trafił do twórców “Jakby co, kocham was”, czyli animacji o pogrążonych w żałobie rodzicach po stracie dziecka. To również film nad wyraz aktualny, jeżeli chodzi o to, jak dużo osób umiera wciąż z powodu koronawirusa.

Statuetka za najlepszy długometrażowy film animowany zgodnie z przewidywaniami trafiła w ręce twórców “Co w duszy gra?”. Na ich konto trafił również Oscar za najlepszą muzykę, co jeśli oglądaliście film i słyszeliście te przepiękne jazzowe rytmy, jest zrozumiałe. Najlepszą piosenką natomiast zostało “Fight For You” w wykonaniu H.E.R z filmu “Judas and The Black Messiah”.

 

Marlee Matlin, niesłysząca amerykańska aktorka i laureatka Oscara przedstawiła w języku migowym zwycięzców w kategoriach: najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny - tu wygrało “Colette” oraz najlepeszy długometrażowy film dokumentalny - tu nagroda trafiła do netflixowej produkcji “Czego nauczyła mnie ośmiornica?”.

Skoro jesteśmy przy filmach wyprodukowanych przez Netflix pora na nagrody, które trafiły w ręce twórców “Manka”, który zdobył aż 10 nominacji. Finalnie tylko dwie przekuły się w statuetki. Akademia zdecydowała, że to “Mank” miał najlepszą scenografię, ale i zdjęcia! To było sporym zaskoczeniem, bowiem film nie był prawie wcale rozpatrywany jako faworyt w tej kategorii, a Oscar trafić miał w ręce “Nomadlandu”.

 

Podsumowując 93. ceremonię wręczenia Oscarów można by powiedzieć, że forma na pewno się sprawdziła. Widowisko było o niebo lepsze od przeprowadzonych wirtualnie Złotych Globów, jednak z powodu pandemii i faktu, iż sporo osób nie mogło obejrzeć nominowanych filmów, nie przyciągnęło zbyt wielu widzów przed telewizory. W tym roku było ich wyłącznie 9,8 miliona, a dla porównania w 2020 roku wydarzenie to oglądało 23,6 miliona osób, natomiast w 2014 roku - 43,7 miliona. Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku wskaźnik ten poszybuje mocno w górę.

Warto zwrócić również uwagę, że mimo wszystko w najważniejszych kategoriach triumfowały filmy, które trafiły do kin. Oczywiście kilka statuetek trafiło w ręce produkcji, które pojawiły się wyłącznie w streamingu, jednak widzimy, że kino jest ważne i potrzebne i co by się nie działo, ma niezaprzeczalną przewagę nad VOD.


Iwona Marczewska/Cinema City