“Najgorsi z najgorszych”, czyli filmy tak złe, że nigdy do nich nie wrócicie. Sprawdźcie, czy na naszej liście są Wasze ulubione tytuły.

Po ogłoszeniu nominowanych do tegorocznych Złotych Malin, pomyśleliśmy, że warto przyjrzeć się bliżej filmom, na których ciężko było wysiedzieć w kinowym fotelu do końca. Za sprawą historycznego momentu, czyli nominacji po raz pierwszy do anty Oscarów dla polskiego tytułu “365 dni” (aż 6 możliwości na statuetkę), uznaliśmy, że nasza lista najgorszych produkcji wymaga podziału na polskie i zagraniczne. Okazuje się, że rodzime kino, chociaż prężnie się rozwija, kapitalnie radzi sobie również z produkowaniem szmir jakich mało. Tak też prezentujemy listę “Najgorsi z najgorszych”, która jest naszym subiektywnym wyborem, a jak wiadomo gusta są różne.

 

 

NAJGORSI Z NAJGORSZYCH WŚRÓD POLSKICH FILMÓW

 

365 dni, reż. Barbara Białowąs i Tomasz Mandes

Film, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Jak to się mówi za oceanem - jest to polska odpowiedź na “50 twarzy Greya”, na podstawie książki Blanki Lipińskiej. Produkcja otrzymała zaszczytne 0% na portalu Rotten Tomatoes, a drewniane aktorstwo oraz żenujące dialogi zostały docenione przez krytyków na całym świecie. Mówi się, że jest to godny następca “The Room” Tommy’ego Wiseau, który uznawany jest za najgorszy film wszech czasów. Już w kwietniu przekonamy się, czy 6 nominacji do Złotych Malin przekuje się w statuetki, ale wydaje nam się, że szanse są spore. Na pocieszenie powiemy tylko tyle: druga część już niedługo na ekranach kin.

 


Kac Wawa, reż. Łukasz Karwowski

Polscy krytycy nie zostawiają na tej produkcji suchej nitki, to komedia tak zła, że lepiej się nawet do niej nie dotykać. Historia pięciu przyjaciół, którzy spędzają wieczór kawalerski w apartamencie, inspirowana amerykańskim “Kac Vegas”, wypadła tak tragicznie i żenująco, że do tego filmu nie wrócimy chyba nigdy. Całość boli tym bardziej, że obsada aktorska wyglądała bardzo imponująco. Najlepiej produkcję podsumowuje sam reżyser, który przyznał się w trakcie jednego z wywiadów, że powstała ona po to by zobaczyć “jak się cycki trzęsą w 3D”.

 


Studniówk@, reż. Alessandro Leone

Polsko-włoska produkcja, która nie miała prawa się udać. Zaczynając od 30-latków grających licealistów, przez grę aktorską na poziomie paradokumentów, aż po ścieżkę dźwiękową, która jest tak niezrozumiała, że widz czuje się jakby dostawał paradoksalnie co jakiś czas w twarz dla pobudzenia. Fabuła się nie klei do tego stopnia, że tego filmu nie da się właściwie obejrzeć do końca.

 


Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja, reż. Jerzy Gruza

Chyba najniżej oceniony film w znanym serwisie Filmweb, obok “Gulczas, a jak myślisz?” również w reżyserii Jerzego Gruzy. Kosmici, gangsterzy, reklama piwa i bohaterowie z show “Big Brother” w obsadzie. Tak w skrócie opisać można tą produkcję, która jest najprawdopodobniej najgorszym polskim tworem w historii. Jeżeli nie oglądaliście, zaoszczędziliście sobie 90 minut życia.

 


Pętla, reż. Patryk Vega

Czym byłoby nasze zestawienie bez filmu Patryka Vegi? Oczywiście mogłyby pojawić się tu inne tytuły, jak: “Polityka”, czy “Last Minute”, jednak wytypowaliśmy “Pętle” na najgorsze dzieło reżysera. Chociaż to jedna z nielicznych produkcji, która prowadzi historię od początku do końca, to całość ogląda się tak źle, że właściwie ciężko przez to przebrnąć. Nie ma tutaj nic zaskakującego jeśli chodzi o kino Vegi. Mamy narrację, która powinna szokować, lecz tego nie robi, humor poniżej jakiegokolwiek poziomu, product placement wyskakujący z ekranu oraz brutalne sceny pełne seksu i przemocy.

 


Smoleńsk, reż. Antoni Krauze

O tym filmie powiedziano już wszystko. Kino jako narzędzie politycznej propagandy w XXI wieku to strzał w kolano, zwłaszcza w tak złym wykonaniu.

 


Wyjazd integracyjny, reż. Przemysław Angerman

Wyjazd integracyjny korporacji Polish Lody wymyka się spod kontroli, a to za sprawą suto zakrapianej imprezy. Jeżeli spojrzymy na tą produkcję z punktu widzenia pracownika firmy i własnych doświadczeń, możliwe że momentami znaleźlibyśmy pewne klisze. Niestety oglądając ten film w kinowym fotelu, mieliśmy wrażenie, że z minuty na minutę zatapiamy się w nim z żenady płynącej z ekranu. Czy takie kino bawi? To kwestia indywidualna. My wolelibyśmy to odzobaczyć.

 


Kobiety bez wstydu, reż. Witold Orzechowski

Najgorsza komedia romantyczna przedstawiająca kobiety w absurdalny sposób, który może przeszedłby w latach 20., ale nie w 2016 roku, kiedy film powstał. Autor próbuje rozbawić widza na każdym etapie nie klejącego się w żaden sposób scenariusza, niestety jedynym udanym żartem jest fakt, że ktokolwiek zgodził się w tej produkcji zagrać i trafiła ona na ekrany kin.

 


Bitwa pod Wiedniem, reż. Renzo Martinelli

Chociaż jest to włosko-polska produkcja pociągneliśmy ten film pod listę rodzinnych szmir, z racji pojawienia się w obsadzie Alicji Bachledy-Curuś, Jerzego Skolimowskiego, Borysa Szyca, Wojciecha Mecwaldowskiego oraz Piotra Adamczyka. Dramat historyczny, który odkrywa przed widzem nowe możliwości kinematograficznego dna. Gratulacje dla twórców, aktorów oraz fabuły, bowiem wszyscy przyczynili się do tego w równym stopniu.

 


Zenek, reż. Jan Hryniak

Biografia najbardziej znanego artysty disco polo w kraju - Zenka Martyniuka może nas nieco podzielić, tak jak pałanie sympatią do tego typu muzyki. Niestety w tej produkcji coś poszło nie tak. Na początku tempo jest dobre, a Jakub Zając ciągnie całość na swoich barkach, przekazując pałeczkę Krzysztofowi Czeczotowi, który robi co w jego mocy, żeby film szedł do przodu, niestety bez widocznych skutków. Wszystko rozpada się na etapie scenariusza i reżyserii, a finalnie seans “Zenka” lekko wypala oczy i uszy. Szkoda, bo bożyszczowi połowy Polski i fanom disco polo należało się coś znacznie lepszego.

 

 

NAJGORSI Z NAJGORSZYCH WŚRÓD ZAGRANICZNYCH FILMÓW


The Room, reż. Tommy Wiseau

Najgorszy, ale zarazem najciekawszy film w historii kinematografii. Tommy Wiseau był przekonany, że za “The Room” będzie mógł liczyć na nominację do Oscara, tymczasem jego produkcja poszła w zupełnie inną stronę. Nie wiemy jak to skomentować. Film tak zły, że aż czasem miło obejrzeć fragmenty.

 


Rekinado, reż. Anthony C. Ferrante

Rekiny terroryzujące mieszkańców Los Angeles, efekty specjalne tworzone chyba przez przedszkolaków oraz drewniane aktorstwo. Horror, któremu bliżej do bardzo kiepskiej komedii, doczekał się aż 6 części. Czy każda kolejna jest gorsza? Tego nie wiemy, bo po obejrzeniu pierwszej, poddaliśmy się bez walki. Cenimy swój czas, a takie produkcje na niego nie zasługują.

 


Troll 2, reż. Claudio Fragasso

Na planie tego filmu włosi spotkali się z amerykanami i chyba niespecjalnie mogli się dogadać, bo stworzyli wspólnymi siłami film tak kiepski i nietrzymający się kupy, że aż zasłużył na miejsce na naszej liście. Historia goblinów, które są wegetarianami i ścigają pewną rodzinę by móc zamienić ją w rośliny, a później zjeść. Sam pomysł jest już absurdalny, a gdy dodamy do tego dialogi niskich lotów i aktorstwo gorsze niż w paradokumentach, dostaniemy “Trolla 2”.

 


Ludzka stonoga, reż. Tom Six

Horror dla ludzi o mocnych nerwach, który przyprawia o dreszcze, ale głównie żenady. Historia chirurga, który porywa trzy osoby by połączyć je w jeden układ pokarmowy nie tylko jest niesmaczna, ale i bardzo kiepska. Co gorsza doczekał się kolejnej części, gdzie łączono już ze sobą 12 osób. Tego nie da się oglądać...

 


Batman i Robin, reż. Joel Schumacher

Film, który zajął zaszczytne pierwsze miejsce na liście najgorszych filmów wszech czasów według magazynu Empire. Niestety nie sposób się nie zgodzić, że ta produkcja to jedna wielka katastrofa, a George Clooney jako Batman powinien nigdy nie pojawić się na ekranie.

 


Powrót zabójczych pomidorów, reż. John De Bello

Pierwsza część tej parodii parodii była zła, jednak kiedy włożymy do tego jeszcze młodego George'a Clooneya okazuje się, że może być gorzej. Kontynuacja produkcji, w której pomidory pożerają ludzi, a słynny aktor zakochuje się w pomidorze, by finalnie zamienić się w ketchup, rysuje ogromny znak zapytania na twarzy widza. Wybraliśmy tą produkcję do listy najgorszych z racji znanego nazwiska w obsadzie, jednak obok tego kultowo - tragicznego filmu mogłyby pojawić się również takie tytuły jak: “Mordercza opona”, “Ptakodemia”, “Atak krwiożerczych donatów, czy “Zombiebobry”.

 


Plan dziewięć z kosmosu, reż. Edward D. Wood Jr.

FTytuł, który pokazywany jest studentom reżyserii, by wiedzieli jak nie robić filmów. Produkcja wygląda jak przygotowana przez przedszkolaków. Kiczowate efekty specjalne, scenariusz pełen dziur logicznych i fatalne wykonanie uznawane są za tak złe, że aż dobre. Czy film o kosmitach wskrzeszający zmarłych by pozbyli się żywych ludzi na Ziemi mógł się udać? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie.

 


Koty, reż. Tom Hooper

Tu możemy się spierać, ale dla nas to jeden z najgorszych filmów ostatnich lat. Twórcy nie byli pewni, czy robią film o kotach, czy tylko o ludziach przebranych za koty. Żenada bijąca z ekranu boli tym bardziej, że skrzywdzeni zostali bardzo dobrzy aktorzy: Idris Elba, Ian McKellen, Judi Dench, czy Jennifer Hudson. Oprócz niezłych piosenek w tym musicalu nic nie gra, a efekty specjalne i montaż kuleją. Szkoda, że nie da się niektórych filmów odzobaczyć.

 


Pięćdziesiąt twarzy Blacka, reż. Michael Tiddes

Parodia już złego samego w sobie filmu “50 twarzy Greya” mogłaby być całkiem udana, gdyby nie fakt, że żarty szorują tu po dnie żenady. Niestety z doświadczenia wiemy, że parodie hollywoodzkim twórcom nie wychodzą zbyt dobrze. Obok tego tytułu powinny się znaleźć jeszcze: “Igrzyska na kacu”, czy “Totalny kataklizm”, bo wszystkie wypadają tanio i tragicznie.

 


Guru miłości, reż. Marco Schnabel

Rozumiemy, że to film gatunkowy, ale tej komedii nie da się oglądać bez wspomagaczy. Puste dialogi, tragicznie napisane postacie, słaba fabuła i głupota wylewająca się z ekranu - dla nas to za dużo żenady w jednym miejscu, a szkoda bo Jessica Alba, Justin Timberlake i Mike Myers mogli razem zrobić coś fajnego. Jedni się uśmieją, inni wyłączą po 10 minutach, my obejrzeliśmy z bólem, ale przecież o gustach się nie dyskutuje.

 

IM/Cinema City